W arcydziele Goethego, potępiający pakt Fausta z Mefistofelesem jest tym, co niszczy jego związek z Gretchen. W nowej, młodzieńczej postaci (dzięki uprzejmości czarownicy), może on teraz do woli rozkoszować się zmysłowymi przyjemnościami świata. Tak się składa, że Gretchen jest jedną z tych przyjemności. Jest ona szlachetną i wierną córką owdowiałej matki. Niewinna, pozbawiona w młodym wieku ojca i młodszej siostry, jest gospodynią w domu, który dzieli z matką.
Gdy Faust widzi Gretchen, od razu jest nią oczarowany, a raczej jego pożądanie rozpala się na jej widok. Kiedy Faust i Gretchen rozstają się w ogrodzie, bez żadnej obietnicy spełnienia pragnień Fausta, Mefistofeles doprowadza go do rozterki, celowo wplatając w swój chytry monolog obrazy seksualne. Mówi Faustowi, że Gretchen będzie „wiecznie chora z miłości” z powodu braku zapewnienia zmysłowych doznań, których oboje pragną. W tym momencie Mefistofeles chce tylko, aby Faust położył się do łóżka z Gretchen, aby mógł wygrać pakt.
Jeśli chodzi o to, czy Faust naprawdę kocha Gretchen, dowody świadczą o czymś przeciwnym. Owszem, jest zafascynowany dobrocią i niewinnością Gretchen. Nie szkodzi też fakt, że wszystkie jej pozytywne cechy zamknięte są w atrakcyjnym wizualnie opakowaniu. Nie możemy jednak zapominać o pierwotnym pragnieniu Fausta, jakim jest samorealizacja, czyli samospełnienie. To właśnie ono pierwotnie skłoniło go do zawarcia paktu z Mefistofelesem. Jego pragnienie zaspokojenia seksualnego apetytu jest mikroskopijną częścią tego wszechogarniającego pragnienia. Szuka on sensu; nie znalazł go jeszcze w części pierwszej, gdzie opisana jest większość interakcji Gretchen z Faustem. Faust koncentruje się obecnie nie tyle na umyśle, co na trzewiach. Chce czuć, nie chce myśleć o konsekwencjach poślubienia młodej, atrakcyjnej kobiety.
Po zapłodnieniu Gretchen i zabiciu w pojedynku brata Gretchen, Walentego, Faust ucieka, by oddać się dekadenckim przyjemnościom, na jakie można sobie pozwolić podczas obchodów święta czarownic w Noc Walpurgi. Zostawia Gretchen, która sama musi zmierzyć się z następstwami nocy zmysłowej rozkoszy, dręcząc się w katedrze swoimi grzechami i opłakując śmierć własnego brata. Faust instynktownie nie chce porzucić Gretchen, ale też nie planuje z nią wspólnej przyszłości. Już tylko z tego powodu jego miłość (jeśli można ją tak nazwać) do Gretchen jest w najlepszym razie powierzchowna.
Sumienie zaczyna go dręczyć dopiero wtedy, gdy uświadamia sobie, że Gretchen przebywa w więzieniu za udział w utopieniu ich dziecka. Próbuje obarczyć Mefistofelesa winą za trudną sytuację Gretchen, ale ten nie chce się na to zgodzić. Mówi Faustowi, że tak naprawdę cała odpowiedzialność spoczywa na nim. Tymczasem Faust błaga Gretchen, by opuściła z nim więzienie, ale ona nie chce tego zrobić. Żałuje, że nadszedł dla niej dzień sądu, który powinien być dniem jej „zaślubin”. Bezradny Faust musi pozostawić Gretchen na pastwę losu. Gotowość Gretchen do stawienia czoła sądowi za swoje grzechy zapewnia jej zbawienie. To właśnie dzięki temu doświadczeniu Faust zaczyna dostrzegać, że sama zmysłowa satysfakcja nie zapewni mu samorealizacji.