Bilbo nie jest postrzegany jako tchórzliwy. Wręcz przeciwnie, hobbici w ogóle nie cenią przygód. Rodzina Bagginsów uchodzi za dobrze sytuowaną i szanowaną, do teg o stopnia, że Bilbo, wyruszając z Gandalfem i krasnoludami, raczej traci niż zyskuje szacunek sąsiadów. Z tego właśnie powodu Tookowie nie byli tak szanowani jak Bagginsowie – za często znikali i przeżywali przygody.
Bilbo z pewnością nie kieruje się obawą, że zostanie uznany za tchórzliwego. Jest całkiem zadowolony z życia w swojej małej chatce z wszystkimi wygodami i na początku mówi Gandalfowi cierpko, że „nie potrzebuje przygód”. Nawet gdy krasnoludy zaczynają przybywać, Bilbo staje się coraz bardziej zirytowany, nieszczęśliwy i zdezorientowany, czego kulminacją jest jego epizod „uderzenia pioruna”. W końcu jednak, gdy krasnoludy opowiedziały mu swoją historię, a zwłaszcza gdy zaśpiewały mu o Zamglonej Górze, dochodzi do wniosku, że jednak jest coś, c o można powiedzieć o przygodach. Konkretnie, „obudziło się w nim coś upiornego i zapragnął iść, zobaczyć wielkie góry … i nosić miecz zamiast laski”. Pieśń o ojczyźnie krasnoludków i wszystkich pięknych rzeczach, które się w niej znajdują, porusza coś w nim i przekonuje go, by przyłączył się do przygody.
Oczywiście, ta „Toockowa” część jego charakteru zmienia się i zanika w trakcie opowieści, ale wydaje się, że to właśnie ona jest sprawcą awanturniczego ducha Bilba.